1 listopada, 2018 Archiwum
Czy bywasz zazdrosny?
Zacząłem myśleć o sobie. Poniedziałek – Ja. Wtorek – Ja. Środa – Ja. W piątki robię przerwę, by w sobotnie wieczory nie być wobec siebie zbyt złośliwym. W niedzielę też jestem – Ja, choć ludzie czasem pytają – „Kto to taki?”.
Z pytań, które dotyczą mnie ( „Ile masz wzrostu?”, „Wolisz brunetki czy blondynki?”, „Dlaczego nie spełniasz marzeń?”), a o których wolałbym zapomnieć, najbardziej uwiera mnie jedno.
Czy bywasz zazdrosny?
Mój Boże.
Wszyscy wiemy, że najciężej jest odpowiadać na pytania, na które nie mamy alibi. Niewygoda, która uwiera, służy innym celom. Służy burzeniu starych i budowaniu nowych pomników nas samych.
A jeśli uznam, że zazdrość jest miarą miłości? Jeśli zazdrość to nieusuwalny, stały element? Że jest uczuciem, które, nikogo nie potępiając i nie wykluczając, pozostaje jedną z ostatnich platform porozumienia? Każdy musi zachowywać pozory do czasu, kiedy nie oddali się na odległość skóry.
O zazdrości mógłbym napisać, że ani się jej nie spodziewałem, ani nie wyczekiwałem, a jednak zakochałem się w niej jak w przedwczesnej wiośnie i kocham ją, chociaż już zima.
W czwartki sprawdzam, czy dziewczyny łamią tajemnice.
Pytam ile ust całowały i czy wszystkie pamiętają?